wtorek, 11 listopada 2014

Święto Niepodległości. Do sojuszów podchodzić jak do kierowców na drodze, na zasadzie ograniczonego zaufania

Geniusz polityki prowadzonej przez Piłsudskiego polegał na porzuceniu pierwszego sojusznika. Po pierwszym falstarcie z sierpnia 1914 roku, otrzymał on prolongatę do czasu wyzwolenia Warszawy od Rosjan (5 sierpnia 1915 r.). Także i wówczas nie był jednak w stanie wydusić deklaracji o powołaniu państwa polskiego. Drugi akt owego geniuszu, nastąpił po "Akcie 5 Listopada", kiedy to Piłsudski nie dostarczył Niemcom oczekiwanego rekruta. Teraz oba państwa centralne, kontrolujące ziemie polskie, traktowane są wrogo. Dlatego Piłsudski ustąpił z Tymczasowej Rady Stanu, zlikwidował Legiony, i dał się Niemcom zaaresztować (22 lipca 1917 r.). Tym samym, jak mówił współpracownikom, przekazał batutę Romanowi Dmowskiemu. Bo to Koalicja mogła wymusić oczyszczenie ziem polskich z niemieckiego wojska i zadecydować o warunkach pokoju. 


               
Józef Piłsudski (w środku) w towarzystwie Edwarda Rydza-Śmigłego (pierwszy z prawej) i Tadeusza     Kasprzyckiego. Rok 1915 fot. NAC



Jakiś czas temu karierę w polityce zrobiło określenie "suwak". Moglibyśmy i tą miarą odmierzyć naszą drogę do wolności w latach 1914-1918. Pierwszy suwak dzielnicowy: Galicja była kołyską irredenty, jej zapleczem politycznym i wojskowym. To dzięki jej wysiłkom doszło do konsolidacji programu niepodległościowego, budowy Legionów i wydania "Aktu 5 Listopada". Kolejnym ruchem suwaka, było zgodne przekazanie przez NKN pałeczki do Warszawy, która z tego Aktu ulepić miała suwerenność. Niestety Tymczasowa Rada Stanu czy Rada Regencyjna, nie zdołały go w pełni zrealizować. Ciężar sprawy polskiej przesunął się w 1918 roku do Paryża, gdzie koalicja zadeklarowała odbudowę Rzeczpospolitej. A ponieważ odbyło się to nieudolnie i z licznymi ograniczeniami (granica wschodnia, Śląsk, Gdańsk, Galicja), ów suwak powrócił do Warszawy, gdzie w oparciu o Wojsko sami wyrąbaliśmy rubieże, jakich nikt nam dobrowolnie ofiarować nie chciał. 

Nie często w naszej historii analizujemy tak mądry, wręcz podręcznikowy proces przygotowania do konfliktu, wyboru momentu do wystąpienia, budowania zaplecza społecznego, realizacji własnych celów, samodzielnej i skutecznej polityki, wreszcie umiejętnego wykorzystania koniunktury. Na dodatek w listopadzie 1918 wiedziano, że Niepodległość nie jest dana raz na zawsze, że trzeba budować silne wojsko a do sojuszów podchodzić jak do kierowców na drodze, na zasadzie ograniczonego zaufania. 
Więcej: historia.wp.pl

2 komentarze: