Taki proceder wyszedł na jaw podczas procesu w Krakowie,
który jeden z kredytobiorców wytoczył bankowi. Wyrok - zapadł kilka
tygodni temu - jest precedensowy i obnaża kulisy operowania przez banki
pieniędzmi ich klientów.
Tomasz Wertz wziął w 2008 roku kredyt na mieszkanie we franku. Nie miał wkładu własnego, a od klientów, którzy ze swojej kieszeni nie wyłożyli co najmniej 20 procent wartości nieruchomości i decydowali się na pożyczkę w obcej walucie, Bank Millennium wymagał dodatkowego ubezpieczenia. Klienci musieli ubezpieczyć nie tylko siebie i nieruchomość, ale też wykupić tzw. ubezpieczenie z tytułu niskiego wkładu. W umowie nazwano to "ochroną ubezpieczeniową". Stanowiło to około 3 procent wartości brakującego wkładu własnego.
Tomasz Wertz wziął w 2008 roku kredyt na mieszkanie we franku. Nie miał wkładu własnego, a od klientów, którzy ze swojej kieszeni nie wyłożyli co najmniej 20 procent wartości nieruchomości i decydowali się na pożyczkę w obcej walucie, Bank Millennium wymagał dodatkowego ubezpieczenia. Klienci musieli ubezpieczyć nie tylko siebie i nieruchomość, ale też wykupić tzw. ubezpieczenie z tytułu niskiego wkładu. W umowie nazwano to "ochroną ubezpieczeniową". Stanowiło to około 3 procent wartości brakującego wkładu własnego.
fot.biznes.interia.pl
Bank nie chciał pokazać umowy
Kolejna transza ubezpieczenia była jeszcze wyższa. W sumie za wszystkie trzy musiał zapłacić niemal 17 tysięcy złotych. Wertz poszedł do sądu. W pozwie powołał się na przepisy konsumenckie, m.in. z kodeksu cywilnego, zgodnie z którymi "postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy".
Kolejna transza ubezpieczenia była jeszcze wyższa. W sumie za wszystkie trzy musiał zapłacić niemal 17 tysięcy złotych. Wertz poszedł do sądu. W pozwie powołał się na przepisy konsumenckie, m.in. z kodeksu cywilnego, zgodnie z którymi "postanowienia umowy zawieranej z konsumentem nieuzgodnione indywidualnie nie wiążą go, jeżeli kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy".
Ostatecznie sąd przyznał rację panu Tomaszowi, a działanie banku
określił jako "niegodziwe". - Zasądził od strony pozwanej Banku
Millennium na rzecz powoda kwotę 16 624 złotych wraz z ustawowymi
odsetkami - informuje sędzia Beata Górszczyk, rzeczniczka Sądu
Okręgowego w Krakowie.
Od rzecznika Banku Millennium dowiedzieliśmy się, że ubezpieczeń niskiego wkładu już nie stosują, jednak "z tego typu ubezpieczenia skorzystało wielu klientów, co w konsekwencji umożliwiło im wykorzystanie znacznie niższych środków własnych", i że nie mają zwyczaju komentowania wyroków sądu.
- Sąd uznał za niegodziwe postępowanie polegające na obciążaniu kredytobiorcy opłatami w tak znacznej wysokości bez wyjaśnienia, za co w rzeczywistości pobierane są te opłaty - dodaje Wojciech Rudzki.
Od rzecznika Banku Millennium dowiedzieliśmy się, że ubezpieczeń niskiego wkładu już nie stosują, jednak "z tego typu ubezpieczenia skorzystało wielu klientów, co w konsekwencji umożliwiło im wykorzystanie znacznie niższych środków własnych", i że nie mają zwyczaju komentowania wyroków sądu.
- Sąd uznał za niegodziwe postępowanie polegające na obciążaniu kredytobiorcy opłatami w tak znacznej wysokości bez wyjaśnienia, za co w rzeczywistości pobierane są te opłaty - dodaje Wojciech Rudzki.
Dobrze, że ta sprawa tak się skończyła. Może wreszcie zacznie się realna walka z niektórymi absurdami związanymi z kredytami.
OdpowiedzUsuńJak to bywa z kredytami - bierzesz i nie wiesz za co płacisz!
OdpowiedzUsuń